środa, 11 września 2013

Kocham, nie kocham, kocham, nie kocham...

Mama Carol

Niedzielne południa spędzam u Mamy Carol. Jej dom wielkością przypomina standardowy, europejski domek jednorodzinny. Jedynie wymiary są podobne, bo warunki nie mieszczą się w żadnych standardach. Budynek otacza małe podwórko i ponad dwumetrowy mur.

Dom żyje. Jest jak wielkie serce, które przez swoje komory- pokoje tłoczy krew. Żyje dzięki chłopcom, którzy w nim mieszkają. Jego rytm na podwórku najczęściej wystukują afrykańskie bębny.
chlopcy mamy Carol

Po jego powierzchni każdego dnia przechadza się około trzydziestu największych bandytów i najlepszych złodziei Lusaki. Dom nosi nazwę salvation home-dom zbawienia.

Mamą dla chłopców i Panią domu jest mama Carol. Amerykanka, kobieta po pięćdziesiątce, której uśmiech nie schodzi z twarzy. Mama 11 lat temu wyjechała ze swojej ojczyzny, żeby poświęcić swoje życie chłopcom ulicy.

Słodki złodziej

Przychodzę do Salvation i dostrzegam nową twarz. Mały, dziewięcioletni Mapalo biega po podwórku. Podchodzę do Niego i się witam. Przypadliśmy sobie do gustu. Gilgotam go, a On leżąc na podłodze zanosi się ze śmiechu. Próbuje zamienić choć słowo z resztą mieszkańców-bezskutecznie. Mapalo zaczepia mnie z każdej strony wbijając swoje małe rączki w moje pachy. Przez pół godziny ganiam za nim, przewieszam Go przez ramię, wywijam Nim w każdą stronę. Zarówno mi jak i Jemu przynosi to lawinę radości.

Przez głowę przemyka myśl.. Co ten chłopiec robił na ulicy??

Żegnając się z polskimi wolontariuszkami pracującymi w tym domu rzucam
- Niezły słodziak z tego Mapalo
Dorotka śmiejąc się odpowiada
-jeden z najlepszych złodziei jakiego znam, ukradł 5 mln kwacha

Mapalo zamykam szczelnie w swoim sercu i oddaje Panu Bogu.
Trzy dni później przy najbliższym spotkaniu z wolontariuszkami dowiaduję się, że Mapalo nie ma już w domu. Uciekł.

Uczę się kochać

Ucieczki i powroty to codzienność w domu mamy Carol.
Wyobraź sobie, że Twoje dziecko ucieka na ulicę. Ty szukasz go w najniebezpieczniejszych miejscach miasta. Wiesz, że właśnie zarabia pieniądze na sprzedawaniu własnego ciała. Na pewno ma przy nosie butelkę z oparami farby, lub benzyną. Jest głodny, zaćpany, jest mu zimno, ma poranione ciało.
Znajdujesz go i serce przeszywa strumień ciepła. Zabierasz Go do domu, gdzie jest tydzień, miesiąc, lub rok. Potem znów ucieka i historia się powtarza.
Pomnóż to razy trzydzieści, bo tyle dzieci ma mama Carol.

Uczę się miłości. Tej miłości bez oczekiwań. Uczę się zapominać o “kocham Cię, ale...kocham Cię ponieważ..”

Uczę się od mamy Carol i wolontariuszek tam pracujących KOCHAM CIĘ, mimo że...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz