Biała Patrycja najlepiej czuje się kiedy ma cały dzień
zawalony obowiązkami. Kiedy kładzie się spać wykończona z wysiłku nazywa się
“spełnioną”. Nigdy nie spędza czasu sama. Potrafi usiąść i siedzieć tylko wtedy
kiedy ma przed sobą laptopa z aktywnymi znajomymi na facebook'u.
Mieszka teraz w Afryce. Kiedy brakuje prądu i nie ma zajęć
szybko się męczy. Nie potrafi spędzać czasu z samą sobą, bo boi się siebie. Nie
potrafi w pełni cieszyć się chwilą obecną, bo czeka. Czeka, aż wróci prąd.
Czeka na wekend. Czeka na wakacje. Czeka na spotkanie z przyjaciółmi. Nie
potrafi usiąść i siedzieć, bo wtedy odkrywa siebie. Odrywa jak bardzo jej źle
ze samą sobą.
Czarny Joseph traktuje pracę jako dodatek. Przychodzi
spóźniony, nieraz nie przychodzi wcale. Stoi pół dnia na budowie i podlewa
cegły wodą. Kiedy zmęczy się trzymaniem węża ogrodowego idzie odpocząć do
cienia. Kiedy zechce Mu się pracować wraca do podlewania. Nic nie musi, nigdzie
się nie spieszy.
Czarny mechanik umówił się na poniedziałek, żeby naprawić
samochód. W poniedziałek go nie widać. Wieczorem dzwoni z informacją, że będzie
jutro. We wtorek sytuacja się powtarza, a w słuchawce słychać “I am coming”.
Nie widać go przez kolejne trzy dni. Po przybyciu naprawa samochodu zajmuje Mu
kolejne tyle czasu.
Biały Zbyszek założył firmę. Dobrze się rozwija, ale
Zbyszkowi ciągle mało. Poucinał pensje pracownikom, bo to co zarabiał wcześniej
już Mu nie wystarcza. Kilka osób się zwolniło, więc bierze sprawy w swoje ręce.
“Zrobię to lepiej i nie będę nikomu płacił”- myśli. Siedzi więc w pracy od rana
do wieczora, a dzieci zapominają jak tata wygląda. W zamian dostają nowe ipad’y,
a żona nową zastawę i “problem” z głowy.
Biała Kasia pracuje w korporacji. Zaczęła pracę, żeby
dorobić na studia. Teraz spędza w niej 12 godzin dziennie. Nie musi, ale chce,
bo to są pieniądze! Gonią Ją deadline i osiąganie celów. Zapomniała już co to
życie studenckie, w domu nie była od czterech miesięcy. Nieważne! Kupiła nową
sukienkę w najlepszym butiku. Nie ma jej gdzie ubrać, bo nie ma na to czasu,
ale zasłużyła sobie.
Czarni Sara i Costa biorą ślub Zambii. Eucharystia zaczyna
się o 10:00. Godzina 11:00, a Państwa młodych nie ma. Goście cierpliwie
czekają, co chwilę ktoś dochodzi do ławki. Kiedy słychać stukot obcasa wierni
odwracają się, żeby zobaczyć czy to nie aby para młoda. Godzinna 11:30 i ceremonię czas zacząć. Każdy z uśmiechem na
twarzy tańczy i śpiewa wychwalając Boga za Jego dary.
Biali Basia i Grzesiek biorą ślub w Polsce. Eucharystia
zaczyna się o 16:00. Godzinna 13:30, a brat Pana młodego dalej ma
niewyprasowaną koszulę. W domu słychać głośny ryk “Mariola, rusz się z tym
prasowaniem!!”. Zaraz potem nie może znaleźć fioletowego krawatu pod sukienkę
żony. Wszystko wina żony, bo “na pewno gdzieś go położyła’. Kasia, ich córka myjąc zęby wybrudziła sukienkę pastą.
Mariola biega jak szalona zapierając plany i krzycząc na wszystkich w około.
Godzina 15:50, a Oni wyjeżdżają z domu. Na Mszę docierają spóźnieni o 16:03.
Zaczynają ze sobą rozmawiać około 23:00 kiedy alkohol “zaczyna działać”.
Nie jestem zambijska. Nadal wkurza mnie to, że Ojcowie
zaniedbują swoje rodziny, że nic nie
jest na tyle ważne, że być musi, oraz, że czas mógłby nie istnieć.
Zambia ukazuje mi drugą, kontrastową stronę funkcjonowania.
Szukam kompromisu i chcę się uczyć.
Czuć się być sama ze sobą i czuć się z tym dobrze.
Uczyć się traktować pracę jako dodatek do życia, a nie jego
cel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz